Pakt o nieagresji
Półtora roku temu odprawiałem Mszę św. w miejscowości Fiumicino, w pobliżu rzymskie¬go lotniska. Podczas Eucharystii w kaplicy domu emerytów poczułem się jakoś dziwnie, mając świadomość obecności kogoś,
kto do tego miejsca nie pasuje. Podniosłem głowę i spotkałem wzrok młodego człowieka. Po Mszy św. podszedłem do tego chłopaka, studenta - jak mi powiedział, i zagadnąłem go: - "Jak się czujesz?"
Odpowiedział: - "Przecież ksiądz wie, jak mogę się czuć. Jak może się czuć osoba opętana. Wiem, że ksiądz się zorientował". Zapytałem, czy był u jakiegoś egzorcysty i skąd pewność, że to opętanie.
Odparł, że jest tego pewien na sto procent. Przez kilka lat należał do sekty satanistycznej i brał udział w "czarnej liturgii". - "Jak ksiądz chce, to sam może się przekonać, tylko chodźmy w jakieś odosobnione miejsce"
- zaproponował. Poszliśmy. Kiedy zostaliśmy sami, rozpocząłem nad nim modlitwę. Natychmiast Szatan dał znak swojej obecności. Z przerażeniem patrzyłem, jak głowa chłopaka zmniejszała się i zwiększała.
Myślałem, że to ja mam coś z oczami... Zaczął wydawać z siebie przeraźliwe, nieziemskie odgłosy. Przerwałem modlitwę i wszystko wróciło do normy. Już nie miałem wątpliwości, że młody człowiek powinien
poddać się obrzędowi egzorcyzmu. Dałem mu namiar do egzorcysty w Rzymie. Gdy obiecywał, że tam pójdzie, Szatan raz jeszcze ujawnił się, wydając dziwne odgłosy.
Miesiąc później znów poproszono mnie o odprawienie Mszy św. w tym samym domu emerytów. Ucieszyłem się, kiedy ponownie zobaczyłem tam studenta. Nie był sam, przyszedł z dziewczyną.
Przedstawiając mi ją, powiedział, że są razem. Poprosiłem go na chwilę rozmowy i zapylałem, czy był u egzorcysty. Odpowiedział, że nie i nie ma zamiaru pójść, bo odkąd jest ze swoją dziewczyną,
zauważył, że cierpi mniej niż wcześniej. Gorzej natomiast jest z tymi, którzy z nim przebywają i których odwiedza. Przytrafiają się im dziwne rzeczy. - "A może Szatan zaczął się troszczyć o mnie?
- powiedział. - Więc co mi inni, ważne, by mnie nie męczył."
To były przerażające słowa. Wynikało z nich, że ten młody człowiek rozpoczął kolejny etap, który może prowadzić do tzw. paktu z mocami ciemności, działającego na zasadzie: troszczcie się o mnie,
a ja będę wam służył. Wielu jest dziś ludzi, którzy zawarli taki pakt z Szatanem. Niejednokrotnie podpisali go własną krwią. Takie pakty stanowią wielki problem - w tych najtrudniejszych przypadkach
konieczne są długo trwające egzorcyzmy. Czasem, żeby uwolnić się od Złego, potrzeba nawet kilku lat. Wielu ludzi doświadcza obecności złego ducha w ciele. Nie obejmuje on jednak umysłu danego człowieka,
ale umieszcza się w jakimś organie. Obserwuję to podczas różnorakich spotkań, zwłaszcza u osób uzależnionych od okultyzmu. Są to również bardzo trudne - z ludzkiego punktu widzenia - rzeczy do pojęcia.
W święto Wniebowzięcia Matki Bożej, 15 sierpnia 2012 roku, przy małej kapliczce poświęconej Matce Bożej, w górach, koło Werony, sprawowałem Mszę św. dla kilkuset Włochów. Po zakończonej Mszy podszedł do mnie młody
człowiek i bardzo grzecznie poprosił, bym się nad nim pomodlił, ponieważ ma ogromny problem. Kiedy położyłem na jego głowie ręce i zacząłem się modlić, dostał dziwnych drgawek, a jego brzuch zaczął rosnąć.
W brzuchu przesuwało się coś w kształcie głowy. Pobłogosławiłem go, skończyłem modlitwę i wszystko wróciło do normy. Młody człowiek był zlany potem. Dziękując za modlitwę, powiedział do mnie:
- "Proszę księdza, taka modlitwa bardzo mi pomaga. Ja go mam w sobie 10 lat, nie wiem, jak to się stało. Nale-żę do grupy odnowy w Duchu Świętym. Każda taka modlitwa, to dla mnie ukojenie i uspokojenie,
ale wciąż noszę w sobie ten ciężar."
Zrozumiałem to lepiej dzięki wyjaśnieniom kard. Ivana Diasa, byłego prefekta Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów. Kiedy po modlitwach i spotkaniach wracam do niego na wspólną modlitwę,
zwykle opowiadam mu o tym, co mi się przydarzyło. Wspomniałem więc i o tym przypadku. A on spokojnie wyjaśnił: "Zajrzyjmy do Ewangelii. W jednym miejscu Jezus, spotykając osobę opętaną,
wyrzuca z niej złego ducha, w innym natomiast, kiedy demony przez osobę opętaną mówią: wiemy, kim jesteś, Jezus wypowiada słowo: "taci”, czyli "ucisz się, zamilcz”, ale nie wyrzuca złego ducha.
To jest Boża tajemnica, dlaczego tak jest. Ale to słowo Jezusa "ucisz się” przynosi ulgę w cierpieniu osobie dotkniętej działaniem Złego oraz daje siłę, by dźwigać ciężar tego cierpienia,
które winno być złączone z Krzyżem dla zbawienia siebie i innych."
Autor: Ksiądz Jarosław Cielecki, Rzym
Żródło: Miesięcznik Egzorcysta