Matka Najświętsza z rwandyjskiej wiosce Kibeho

Podczas objawień wizjonerzy oglądali przerażającą wizję: rzeka krwi i tysiące zabitych. Wszędzie leżały ciała pozbawione głów, a było ich tyle, że niemożnością było je pochować. Te widzenia trwały kilka godzin. Mówiły o "Blitzkriegu Szatana".

Przestroga Maryi
"Świat jest w bardzo złym stanie. Jest w stanie buntu wobec Boga, zbyt wiele grzechów się na nim popełnia. Okażcie skruchę, żałujcie, żałujcie! Jeśli nie okazujecie żalu i nie nawracacie się, wpadniecie w przepaść. Świat idzie ku swemu zniszczeniu, wpadnie w przepaść, to znaczy, że się pogrąży w licznych i niekończących się nieszczęściach. Nawróćcie się, kiedy jest jeszcze czas."

To najbardziej znane proroctwo Afryki. Zweryfikowane przez historię. W 1994 roku wybuchła wojna domowa, w której zginęło milion ludzi z 7,3 mln mieszkańców Rwandy. Jednak mało kto wie, że Maryja uczyniła z Rwandy soczewicę, w której świat miał zobaczyć swoją własną przyszłość. Powiedziała:

"Jeśli teraz zwracam się do parafii Kibeho, nie znaczy to, że zwracam się do samego tylko Kibeho albo do jej diecezji Butare, albo do Rwandy czy całej Afiyki. Myślę o całym świecie i zwracam się do niego. (...) Obudźcie się. Wstańcie. Obmyjcie się i rozejrzyjcie uważnie. Musicie oddać się modlitwie. Musicie rozwinąć w sobie cnoty miłości, oddania i pokory. Okażcie skruchę, żałujcie, żałujcie! Nawróćcie się, kiedy jeszcze jest czas."

Nie posłuchano Matki
Jednak potężne orędzie Matki nie zostało podjęte... Niebawem spełnił się scenariusz niechciany przez Boga... ludzie plemienia Hutu rozpoczęli rzeź. Zaczęli mordować swoich sąsiadów, znajomych, nawet przyjaciół - dlatego, że ci byli z innego plemienia; byli "Tutsi". Pościg za Tutsi trwał trzy miesiące... A potem nadszedł czas zemsty...
Rwanda leży tuż poniżej równika, w rejonie Wielkich Jezior. Kiedy mowa o Kibeho, ludzie uśmiechają się, jakby mówili o najpiękniejszym miejscu na ziemi. Rozmawiając o Kibeho, mieszkańcy Rwandy, Burundi, Konga, Ugandy mówią nie tyle o swych ojczyznach, ile o jednym "Gralaku". Słyszę: "Gralak zbiera się wokół Matki Bożej z Kibeho; cały Gralak oddaje się pod Jej opiekę." Cóż to takiego ów Gralak? To Grand Lakes - Wielkie Jeziora, rejon oznaczający kraje położone w Afryce Centralnej, gdzie znajdują się największe zbiorniki wodne kontynentu.

Diabeł zamieszkał w Rwandzie
Kiedy pytam, dlaczego Matka Boża wybrała właśnie Rwandę, słyszę, że objawienia w Kibeho miały ostrzec przed wojną... Z trudem przychodzi tym ludziom napomykać o rzeziach z 1994 roku, w których zginęło milion osób. Mówią, że to było opętanie, że trudno wytłumaczyć inaczej to, do czego człowiek okazał się zdolny. "Diabeł opuścił piekło i zamieszkał w Rwandzie" - to ich jedyne wyjaśnienie.
Dziś Rwanda leczy rany. Ale blizny pozostaną i będą bolały długo. Dostrzec to można nawet w krajobrazie. Państwo buduje sztuczne wioski w wyludnionych rejonach... Widać to w ludziach. Do dziś po Rwrandzie błąkają się ludzie poranieni psychicznie. Jak owa wdowa w domu pallotynów w Kigali, która przychodzi o świcie i pozostaje na terenie klasztoru do zmierzchu. Na moje pytanie, kto to taki, słyszę: "Nie widzisz? Wysoka, chuda jak patyk. To Tutsi. Wojna zabrała jej wszystko. Na jej oczach wymordowano jej dzieci, zamęczono męża. Boi się być w domu."

Rwandzie trudno przyznać się do opętania z 1994 roku. W Muzeum Narodowym w Butare krzywa wzrostu demograficznego pnie się w górę przez wszystkie lata. Nie uwzględnia jednego roku. Na pytanie o przyczynę przewodnik milczy... Podczas zamieszek zniszczono wszystkie dzieła sztuki sakralnej, wymordowano wszystkich artystów, którzy tworzyli rodzimą kulturę. Zginęło to bezpowrotnie. Nie ma. Na Międzynarodowy Kongres zaplanowano wystawę afrykańskiej sztuki ludowej. Musiała zostać odwołana. Misjonarz, który gromadził rzeźby przedstawiające Matkę Bożą, miał już w swoim zbiorze dwadzieścia kilka pięknych Madonn. Dziś pamięta je jak przez mgłę. Zostały porąbane i spalone w diabelskim szale, jaki w roku 1994 zawładnął mieszkańcami Rwandy.

Łaska przebaczenia
Ale Bóg powoli leczy. Ilustruje to opowieść, jaką usłyszałem od jednego z misjonarzy. W jednym z kościołów zorganizowano "nocne czuwanie z Maryją". Mój rozmówca przyjechał tam późnym wieczorem, by pomóc wr spowiedzi. Był zmęczony, z trudem usiłował się skupić na tym, co mówią ludzie. W pewnym momencie uklękła przed nim jakaś kobieta i zaczęła się spowiadać. Kapłan nie potrafił się skoncentrować, oczy same mu się zamykały. Gdy kobieta skończyła mówić, powiedział krótką ogólną naukę, zadał pokutę i udzielił rozgrzeszenia. Czuwanie kończyło się poranną Mszą św. Po niej przyszedł czas świadectw. Jakie było zdumienie kapłana, kiedy przed tłum wyszła kobieta, którą spowiadał w nocy. Obok niej stał jakiś mężczyzna. Okazało się, że dopiero co wyszedł z więzienia, po dziesięciu latach. Kobieta zaczęła mówić. Opowiadała, że ten stojący obok niej człowiek na jej oczach zabił maczetą jej troje dzieci, a zwłoki wrzucił do latryny. Mówiła, że przygotowywała się do przebaczenia przez wiele miesięcy. Dlatego zjawiła się na nocnym czuwaniu, dlatego modliła się do Madonny, a w końcu odbyła spowiedź, którą uważa za najważniejszą i najpiękniejszą w życiu. Otrzymała łaskę, która pozwala jej przebaczyć mordercy. I uczyniła to na oczach zebranych. Dziwne jest zakończenie tej opowieści. Zabójca nie przyjął przebaczenia: "Nie jestem jeszcze gotowy - powiedział krótko.

Autor: Dr Wincenty Łaszewsk
Żródło: Miesięcznik Egzorcysta